Można powiedzieć, że zaszczytna nagroda, którą dzisiaj odbieram, ma w sobie pewien rys ironiczny, zważywszy na ogólniejsze okoliczności, jakie jej towarzyszą. Oto ja odbieram nagrodę za osiągnięcia w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych, tymczasem na wydziałach polskich uniwersytetów zamyka się kolejne kierunki studiów humanistycznych.
Zresztą to, co dzieje się z wydziałami humanistycznymi w Polsce, dzieje się nie tylko w Polsce. Mówi się, że niepokojące posunięcia podyktowane są względami demograficznymi. Nie jest jednak pewne, czy rzeczywiście sprawy tak wyglądają do końca. Swojego czasu tendencja do redukowania znaczenia nauk humanistycznych znalazła wyraz na przykład w twardych decyzjach Margaret Thatcher, która miała podobno - jak mi kiedyś opowiadano - któregoś dnia podczas swojego urzędowania oświadczyć, że jeśli ktoś chce studiować historię czy literaturę, może to robić w niedzielę po pracy w fabryce, a nie na uniwersytecie, bo uniwersytet powinien być wytwórnią pracowników dla banków, firm i korporacji.
Stajemy zatem przed pytaniem podstawowym, czy niepokojące zjawiska, których jesteśmy świadkami, są skutkiem chwilowych tylko okoliczności, czy raczej mają charakter systemowy, to znaczy: czy kształcenie i wychowanie humanistyczne jest w jakiejś mierze sprzeczne z samą istotą naszego świata na pewnym etapie rozwoju tej formacji i to właśnie mechanizmy systemu leżą u postaw tego, co dzieje się w Polsce i innych krajach cywilizacji zachodniej.
Czy uniwersytety powinny być fabrykami pracowników dla banków i korporacji, sprytnych, bystrych młodzieńców, którzy mają wiedzieć, jak zniszczyć konkurencyjną firmę, odebrać jej klientów, wyprzeć konkurencję z rynku, opanować target, pozbawić pracowników konkurencyjnej firmy zarobków i pracy, zręcznie przechwytując pieniądze, które tamci mogliby zarobić? Czy świat wartości, na jakich opiera się np. kapitalizm korporacyjny, harmonizuje z tym, co nazywamy wychowaniem humanistycznym? Jak mają się do siebie czytanie i studiowanie twórczości Wisławy Szymborskiej czy księdza Jana Twardowskiego z jednej strony, a z drugiej mentalność pracowników wielkich banków, którzy dobrze wiedzą, że jeśli nie będą wprowadzać w błąd klientów dla dobra firmy, ukrywając przed nimi pułapki zawarte w paragrafach umowy, mogą stracić pracę, czy mentalność pracowników koncernów farmaceutycznych, którzy rozpowszechniają fałszywe wiadomości o światowej epidemii świńskiej grypy, by zarobić miliardy dolarów na sprzedaży szczepionek wpędzonym w przerażenie klientom? Jaki typ człowieka wytwarza system korporacyjny, to znaczy, jakie cechy powinien posiadać człowiek, by skutecznie funkcjonować na wolnym rynku i jak ma się do tego uniwersytecka edukacja? Czy obok cech sympatycznych nie powinien on posiadać także cech wielce niesympatycznych, które niewiele mają wspólnego z etyczną mądrością Ewangelii? Jak działałyby wielkie koncerny przemysłowe, banki, korporacje i globalne sieci handlowe, gdyby w swojej działalności zaczęły kierować się wartościami humanistycznymi i chrystusową nauką o miłości bliźniego?
Oczywiście, że uniwersytety powinny być fabryką pracowników dla banków i korporacji - ale, dodajmy, nie tylko. Prawdziwe uniwersytety są centrami kultury promieniującymi na życie społeczne, nie tylko szkołami zawodowymi. Celem uniwersytetu jest poszukiwanie prawdy. To jest jego cel najważniejszy, o którym czasem zapominamy. Uniwersytety powinny trzymać się z dala od polityki, ale powinny kształcić ludzi na dobrych polityków. Bez nauk humanistycznych nie może być o tym mowy. Nauki humanistyczne zajmują się bowiem pytaniami podstawowymi: co robimy tutaj, na tej Ziemi, skąd się wzięliśmy i co powinniśmy tutaj robić. Odpowiedzi na te pytania nie są możliwe do sformułowania w języku nauk ścisłych. Nie daje ich ani matematyka, ani fizyka, ani chemia, ani nawet biologia. W tym sensie nauk humanistycznych nie da się niczym zastąpić. Sednem humanistyki jest refleksja nad sensem istnienia. Podobna refleksja jest sednem religii, ale humanistyka stara się na te pytania odpowiadać językiem racjonalnego myślenia, a nie językiem aktów wiary. Można wiedzieć doskonale, jak wyprodukować nowy stop metali, wyhodować nową odmianę roślin transgenicznych, skonstruować nowy typ mostu albo samochodu, wszystko to jednak traci wszelkie znaczenie, jeśli brak nam odpowiedzi na pytanie, po co to wszystko.
Nauki humanistyczne mają też podstawowe znaczenie dla demokracji. Dobre studia humanistyczne uczą, jak rozumieć innych ludzi, co jest umiejętnością niezmiernie trudną i wymaga wieloletniego treningu, a jest konieczne w przypadku rządzenia i kierowania ludźmi. Badanie literatury jest nie tylko intelektualną przyjemnością, ale też badaniem różnych sposobów ludzkiego myślenia, uczy ono, dlaczego ludzie myślą w taki, a nie inny sposób, jaka jest forma i funkcja ludzkiej myśli w różnych sytuacjach życia. Studia humanistyczne przeciwdziałają wszelkiej indoktrynacji, jeśli są prawdziwymi studiami humanistycznymi. Uczą ciekawości dla tego, co różnorodne i odmienne, oraz technik interpretacji ludzkich zachowań swoistych dla różnych kultur, co ważne jest dla kontaktów międzynarodowych. Socjologia i nauki historyczne są tutaj nie do zastąpienia. Społeczeństwa, które nie mają pamięci, zwykle powtarzają stare błędy, nie wiedząc o tym, że je powtarzają. Każdy wykształcony człowiek powinien wiedzieć nie tylko z jakich pierwiastków składa się woda, co oznacza zapis E = mc2, czy jakie są mechanizmy dziedziczenia chorób nowotworowych, powinien wiedzieć też, na czym polegał mechanizm przemiany republiki weimarskiej w nazistowskie państwo Hitlera i czym charakteryzuje się np. struktura myślenia faszystowskiego, by umieć rozpoznać jej elementy nawet tam, gdzie się ich najmniej spodziewamy. Znajomość mechanizmów przemiany państwa demokratycznego w państwo totalitarne powinna być elementarną wiedzą nie tylko każdego człowieka wykształconego, lecz i każdego licealisty, a nawet robotnika, podobnie jak znajomość mechanizmów przemiany ciał ciekłych w ciała stałe i odwrotnie.
Istnienie takich nagród jak nagroda naukowa im. Heweliusza w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych jest dla mnie znakiem, że nie wszystko jest jeszcze stracone. To znaczy, że wciąż istnieją ludzie, którzy rozumieją, jak poważnym niebezpieczeństwem jest perspektywa powstania społeczeństwa niezdolnego do zracjonalizowanej refleksji nad tym, co w ludzkim życiu najważniejsze, bo i takie społeczeństwo można sobie wyobrazić. Cieszy mnie, że są w Gdańsku ludzie, którzy rozumieją te sprawy. Chciałbym im podziękować za zaszczytne wyróżnienie nie tylko w imieniu własnym, lecz także w imieniu tych wszystkich - szczególnie młodych ludzi zajmujących się twórczością naukową - dla których nagroda ta jest dowodem, że warto i trzeba obok nauk ścisłych i przyrodniczych rozwijać też nauki humanistyczne.
Żądanie, by wydziały humanistyczne były rentowne, a nawet by przynosiły zyski, jest absurdem, trzeba to powiedzieć dobitnie i wyraźnie. Dobra humanistyka - podobnie jak dobra muzyka - łagodzi obyczaje, także obyczaje naszego świata. Jeśli ktoś powie, że to jest mała sprawa, na którą szkoda pieniędzy, to on nie wie, co mówi, bo łagodzenie obyczajów to jest jedna z najważniejszych spraw na Ziemi.
Cały tekst:
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35612,15351485,Heweliusz_w_rekach_Chwina.html#ixzz2rjJXSFfJ